sobota, 12 grudnia 2015

Dzień pierwszy, dzień drugi


Pierwszy dzień był całkiem znośny, bez problemów żołądkowych, których się w sumie najbardziej obawiałam, bo chyba to najczęstsza w internecie opinia. Uczucie, że "palą mnie jelita" jest mi obce i niech tak pozostanie. Psychicznie całkiem dobrze. 
Starałam się skupić  na czymś przyjemnym i głównie zajmowałam się układaniem aranżacji do akwarium. Zakochałam się w mchowych kompozycjach, które w sumie robi się dość prosto. 


Takie mchowe, mroczne akwaria mają w sobie coś  niesamowicie kuszącego, takiego pozornie dzikiego ( bo utrzymywanie mchów w pożądanych kształtach kosztuje trochę wysiłku) i pierwotnego. 

 

Ryby przestały mnie pociągać. Oczywiście nie zabiję tych siedmiu, które mi zostały, niech się zestarzeją spokojnie w nowym akwarium, ale z nowych dokupię tylko niewielką ławice ( ok 7 -10) neonka zielonego. Oraz kilka niebieskich krewetek "Blue tiger". O ile uda mi dostać, bo z tego, co widzę, to nie takie łatwe. Ale z czasem pewnie mi się uda :)





Noc. Rzeczywiście miałam bardzo dużo snów i takie  dość dziwne i bardzo intensywne. Nie do końca potrafię powiedzieć, na czym polegała ich dziwność, bo nic nie pamiętam. 

Dzień drugi:
Od rana jestem dość rozdrażniona. Zabrałam się za porządkowanie szafy, bezlitośnie wywalając i wynosząc  na śmietnik stare rzeczy, które trzymałam jedynie przez sentyment. 
Teraz już jestem zmęczona i najchętniej położyłabym się spać. 

ps. Niebieskie raki też są ładne, ale dranie kopią w dnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz