poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Sobotnia noc...z gorączką!

Wieczór zaczął się bolem gardła, który postanowiłam zignorować...

Zasadniczo to nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. Nigdy bym nie przypuszczała, że wypuszczę się na miasto z parą panów, z których jeden był w humorze szampańskim, a 2gi w szampańsko melancholijnym. Do tej pory nie umiem sobie wytłumaczyć JAK ja się dałam namówić na wypicie aż takiej ilości alkoholu. I to mieszanego. Ale, o dziwo, czułam się świetnie. Kraina Szeptów podobała mi się...średnio, ale być może ze względu na niezbyt atrakcyjne miejsce w przejściu. ( ciągle ktoś się na mną przeciskał) J. tryskał humorem i leciutko, lekko a potem coraz bardziej podpity skakał z tematu na temat w tempie, którego ja bym się nie powstydziła. Jest typem osoby, przy której bardzo szybko zapomina się o tym, że to człowiek, którego poznało się przed 5cioma minutami ;) Nieco mnie przerażała ta ilość i zmienność alkoholi, które zamawiał ( P. chyba tez :P ) ale cóż. Raz człowiek żyje!
Poruszona została masa tematów: aborcja ( tudzież usypianie co poniektórych matek, nowiesztyco, Pawel! :>), tematy pokoleniowe, koty, hodowle ( P. oczywiście nawet nie udawał, że nie ziewa), warhammer i byłe P. ( ale to jak poszedł do toalety, ups ups, ja nic nie mówię:> ) a także różne ciekawe gejowskie przemyślenia, o których, przyznam szczerze, nie miałam dotąd pojęcia. Nawet w pewnym momencie poczułam się zakłopotana, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, co to było. J. wpadł na pomysł pójścia do Coconu, a ja, która ostatnio tańczyłam w wieku 13 stu lat na dyskotece szkolnej powiedziałam: dobra!
Drogę mieliśmy barwną, gdyż J. dostał malowniczej czkawki. Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu :P Paweł oczywiście nie wierzył w moje pogańskie sposoby leczenia czkawki łyżką cukru, ale udało nam się wyżebrać 1/4 kubka w budce z zapiekankami i zadziałało :>
Reszta drogi była...barwna, spuszczę na nią zasłonę milczenia, w każdym razie dotarliśmy. "Zadymiona mordownia" to zdanie zaistniało w mojej głowie, kiedy przekroczyłam progi Coconu. I: co ja tu robię? jestem niestosownie ubrana ( w bluzkę z podwójną warstwą) z długim rękawem oczywiście, jestem za stara, jestem , jak ja się pokażę na parkiecie!?jestem....ble ble ble. I nagle jakies takie olśnienie. Przecież przyszłam się tu dobrze bawić. Jest sobota, czuję się świetnie, dobrze wyglądam! Odwiesiłam więc wątpliwości do szatni( kosztowała DWA złote MIMO, ze trzeba było płacić za wstęp!) i po wypiciu kolejnego drinka ( redbul z ...chyba wódką) ruszyłam na parkiet. "Patrz, obserwuj, szepnął mi Paweł przez ramię i uśmiechnął się.
Obserwowałam salę z pozycji tancerki ( chociaż, jak się okazało, lubię tańczyć z zamkniętymi oczami. Naprawdę można zapomnieć o całym świecie O.o ), a także widza, kiedy to moi partnerzy gdzieś przepadli na 15 minut!
Dla mnie to było takie...zanurzenie się w tolerancji. tam obok siebie tańczyli młodzi i starzy, ładni i brzydcy, geje i pary heteroseksualne, a wszyscy obsypani skrzącymi się, zielonymi punkcikami laserów. Dla mnie zważenie było bajkowe :) Jedynym dyskomfortem było ubranie. było mi zdecydowanie za gorąco. Za 15 druga podjęliśmy szybką decyzję o ewakuowaniu się i zamówiliśmy po Ikarze. J. przed klubem skomplementował mój płaszczyk, na co P. się tylko krzywił, czarujący JAK ZWYKLE)
Szybko przyszło mi zapłacić za te godziny sobotniego szaleństwa, bo położyłam się do łóżka wstrząsana dreszczami. Kolejny dzień i noc przechorowałam, a temperatura wahała mi się pomiędzy 37.9 a 38.5. A do tego ten okropny ból gardła... Zasadniczo dopiero dzisiaj odżyłam na tyle, żeby moc jakoś siedzieć przy komputerze. No. To tyle :)

PS. Pan...w icarze ( szukam słowa na określenie jego zawodu...) i...karzysta? :P W każdym razie zapytal się, czy tamci panowie jada do Huty, ja na to, że owszem. Wyznał, że wydaje mu się, iż woził ich spod Coconu już wcześniej :> szczególnie pamiętał tego "ciemnego" ;)

10 komentarzy:

  1. Miałaś za długą przerwę - następnym razem zniesiesz wszelkie szaleństwa bez skutków ubocznych (no, może tylko lekkie osłabienie...) :-) Poza tym gromadź siły, jest jeszcze kilka miejsc, które musisz zobaczyć.

    A co do płaszczyka - pamiętaj, że ja się nie znam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Cocon w porównaniu z miejscem, gdzie byliśmy kiedyś (na Filipa - Seven?) jest bardzo elegancki :). A moze to nie tamto miejsce było jakieś niezbyt, tylko panowie, ktorzy tam byli? Bo jakoś w Coconie nie pamietasz podstarzałych gejów, a w Seven tak!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam w poprzedniej notce miało być "nie pamiętam", a nie "nie pamiętasz" :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Asiu, mozesz mi zdradzic szczegoly na leczenie czkawki cukrem? Bo ja takze znam pewna metode, ktora polega na wypiciu kilku lykow piwa w takiej odwroconej pozycji. Wszyscy sie zawsze z tego smieja, ale czkawka cudownie znika za kazdym razem!

    W kazdym badz razie, widze, ze impreza byla udana. Tylko szkoda, ze tak szybko sie skonczyla!! Godzinka, dwie dluzej, i napewno mielibysmy wiecej pikantnych i kompromitujacych szczegolow z hulaszczego zycia tego "ciemnego" pana, ktorych tak jestesmy spragnieni, tych rys na perfekcyjnie gladkiej powierzchni diamentu, tak skrupulatnie ukrywanych! Tak, tak, zreszta juz kilka ciekawych momencikow wychwycilismy, chocby jak "znikanie a parkietu na 15 muinut nie wiadomo gdzie" lub posiadanie pewnej reputacji w taksowkarskim swiatku. Mimo, ze wpis bardzo mi sie podoba, nastepnym razem prosze wiecej takich szczegolow, bo nie wierze, ze ich nie bylo!!

    Co do plaszczyka, opinia P. w tych sprawach nie trzeba, a nawet nie powinno sie przejmowac. Bardziej ufalbym opinii eksperta!

    PS. jak tam z plochoscia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznijmy od tego, że w "Coconie" rzeczywiście nie widziałem podstarzałych panów, a w "Seven" był taki jeden - i jest mi to wypominane przez Beatkę przy każdej okazji :>

    Po drugie - nie wiem, o kim mówił pan z icara, bo na pewno nie o mnie, gdyż - oświadczyć to mogę pod przysięgą - tamtego dnia jechałem icarem drugi raz w życiu, więc jakim cudem ów pan mógł mnie pamiętać. A i w samym "Coconie" byłem ledwie parę razy. Więc plotki o moim niecnym prowadzeniu się są mocno przesadzone i żadnych brudów już się nie da na mój temat podczas tamtego wieczoru znaleźć :)

    Natomiast cieszy mnie niezwykle, jak bardzo ożywiła się dzięki notkom Asi nasza amsterdamska (madrycka?) Fryga Płocha!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli rozumiem dobrze Twoje pytanie, Jarku, to płochość raczej nieduża. Przynajmniej na pierwszym spotkaniu się nie objawiła.

    Pawełku, akurat tu nie było to wypominające, bo chcialam zasugerować, że w Seven to było wielu takich panów starszych, więc to pewnie specyficzny charakter miejsca, stare miasto itp. Choc kazimeirz też stary... ;). Poza tym - nie wypominam Ci przy każdej okazji, bo nie za każdym razem gadamy o Twoich romansach i przygodach... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezawodny sposób na czkawkę: zjesc łyżkę/ 2łyżki cukru( ale łyzki stołowe,nie łyżeczki). Kropka. Jeszcze nigdy mi sie nie zdarzyło, żeby nie zadziałało :>

    Pawel: Pan mógł pracować w innej sieci, przecież kierowcy taxi coraz czesciej przechodzą do Icara, ktory staje sie coraz bardziej popularny, wiec teoterycznie...mogles mu wpasc w oko :>

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, żebym się usprawiedliwiał, ale wbrew pozorom, ja w tamtym miejscu byłem ze cztery razy w życiu (łącznie z ostatnim), więc to naprawdę nie ja się Panu taksówkarzowi/icarowi mogłem skojarzyć :>

    OdpowiedzUsuń
  9. winni sie tylko tlumacza!! no comments!

    OdpowiedzUsuń