poniedziałek, 27 września 2010

Koparka grozy

Komuś z wam opowiadalam juz te mrożąca w żylach krew historie o godzinnym koszmarze, ktory przezylam niedalej jak trzy noce temu...
Obudzilam sie nad ranem, w owa dziwna, cicha godzine przed switem. Uslyszalam dziwny dzwiek...ktorego nie moglam zinterpretowac inaczej niż koparki. Koparki, ktora z parominutowym odstepem jezdzila tam i z powrotem po slepej uliczce przed moim domem. Rozumiem raz, dwa razy...rozumiem, ze w srodku nocy, ale przez godzine!???? Moimi slepymi oczyma ( -8) usilowalam wypatrzec w mroku droge, ale ogarniala mnie zgroza, kiedy slyszalam dzwiek, ale nic nie widzialam. zadnego swiatla, cienia, nic! W pewnym momencie naprawde poczulam dreszcz zgrozy...Pierwszy raz od ...ilu to juz lat? Nie pamietam.
Probowalam sie uspokoic, ze przeciez rozne zwidy czy majaki to dla mnie nie pierwszyzna, widywalo sie juz na sniegu te zielone zaby...
A niewidzialna koparka jezdzila i jezdzila przed moimi oknami, az zakrylam uszy poduszka i zasnelam.

Dwa dni pozniej.

Po tym, jak juz wmowilam sobie, ze to, co przezylam to z pewnoscia byly jakies zwidy "zzslychy " albo sen COS sie stalo.
Stalam w kuchni i przygotowywalam cos, co z grubsza mozna nazwac posilkiem, kiedy uslyszalam TEN dzwiek. KOPARKA GROZY!!!!!! W srodku dnia. "Albo do reszty oszalalam, albo to rzeczywiscie istnieje" pomyslalam sobie. Podbieglam do okna...
I oczom moim ukazal sie widok...osobliwy. Jakis nawiedzony ( z twarzy ) gosc jezdzil sobie...takim gówienkiem, taka miniaturka spychareczki, czy jak mozna to nazwac, przysiegam niewieksze to to niz samochod osobowy. Jechal sobie gazu nie zalujac, nawracal ( z impetem) pod kamienica i jechal z powrotem w kierunku zakmniecia ulicy ( chyba jakies rury wymieniaja, bo od 2vch tygodni jest zamknieta) I tak...sobie jezdzil, przez pol godziny. To cos nie mialo nawet swiatel! dlatego nie wdzialam ich w nocy.
Tajemnica sie wyjasnila.
No dobrze...ale dalej mi jakos ciezko sobie wyobrazic doroslego faceta jezdzacego mini spychareczka ( wygladalo na to, ze robi to dla czystej przyjemnosci) ulica tam i z powrotem w srodku dnia...
Pozostaje miec nadzieje, ze chociaz TO mi sie nie uroilo ;)

5 komentarzy:

  1. Czekaj, czekaj - coś mnie zaciekawilo w tej historii: co to znaczy, że "chociaz TO mi sie nie uroilo"? A co Ci się ostatnio uroiło?????

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam sie, ze nie jestem pewna :P Widze duzo rzeczy, jesli cos nie za bardzo odbiega od nowmy ( jak ta koparka), to skad moge wiedziec, czy jest urojeniem, czy nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam gościa trochę rozumiem. Kiedyś na wycieczce widziałam coś w rodzaju mini-traktora i szalenie mi się to spodobało. Kupię sobie kiedyś taki i będę jeździć do kościoła i do sklepu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja rozumiem to, że jezdzil w nocy i bez świateł. Może ma depresje i myśli samobójcze?

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś w tym jest. Może miał wizję wspólnego samobójstwa z osobą, która jechałaby bez świateł z naprzeciwka? O takiej śmierci na pewno by napisali w gazecie.

    OdpowiedzUsuń