niedziela, 19 czerwca 2011

Ślub pod znakiem hortensji.



Hortensjami Ci drogę uścielę,
Kwiaty rzucę pod stopy pachnące,
Wonne lasów i pól naszych ziele
I storczyki, co rosną na łące...

Hortensjami Ci drogę uścielę,
Że nie dotknie się stopa Twa ziemi,
I powiodę Cię, biały aniele,
I powiodę szlakami jasnemi...

W marzeń cichym klękniemy kościele
Gdzieś od ludzi daleko i światła,
Mój Ty biały, serdeczny aniele,
Moja duszo Ty jasna, skrzydlata!...

autor nieznany

Kto by pomyślał, że to z dawien dawna oczekiwane wydarzenie nadejdzie tak szybko :) Pamiętam, kiedy Beata mówiła, że to "już za trzy miesiące"!
Dla mnie dzień zaczął się zwyczajnie /niezwyczajnie. Obudziłam się wyspana, bo przezornie poszłam bardzo wcześnie spać. Oprócz nieco bolących stóp ( cały poprzedni dzień biegałam za dodatkami do włosów) czułam się wyśmienicie. Fryzjer, paznokcie, pierwsze zachwyty, ze "ach, jak ja pięknie wyglądam" ( ale cóż miała mówić moja fryzjerka - autorka fryzury :P W sukience nieco ciężko się oddychało, ale co tam! :) Przeżyłam chwilę grozy, kiedy moja siostra radośnie oświadczyła, że ona też chętnie się przejdzie do kościoła i zobaczy ceremonię. Dla mnie to znaczyło, że na ślubie będzie Kamyk, a, mówiąc uczciwie , byłam mocno niepewna jego zachowania. Na szczęście był grzeczny jak aniołek :)
Ceremonia bardzo mi się podobała. Przyjemnym i wielkim zaskoczeniem było kazanie. Pojawiły się w nim nawet humorystyczne akcenty! Jak z książką o "Kłamstwie i kłamaniu" :) Oczywiście kobiecym okiem oceniałam suknie panny młodej "która na pewno miała mi się nie spodobać" ;) No JA bym takiej dla siebie nie wybrała, natomiast Beacie było w niej bardzo ładnie. Skromny, lecz bardzo piękny ( uwielbiam niebieskie hortensje)bukiet idealnie współgrał z butkami ( najnowszy trend w modzie :P NO KTO BY POMYSLAŁ :p ) NATOMIAST byłam zdumiona, że nikt nie zadbał o to, żeby ułożyć Beacie tren sukni( powstrzymałam się, żeby nie zrobić tego sama, ale pomyślałam, że Beata potraktowałaby to jako największy obciach)

Przy oczekiwaniu na składanie życzeń, widząc krążącą z puszką panią z fundacji przypomniałam sobie mrożące krew w żyłach historie, które opowiadała mi o owej fundacji moja siostra :P Czy są prawdziwe, nie wiem. Mam nadzieje, że nie :)

Do restauracji dotarliśmy przed deszczem ( na szczęście, bo nie byłam pewna, jak moja misterna fryzura zniesie wodę! ) Miejsce bardzo ładne, bardzo fajny i oryginalny pomysł na wnętrze i sam "budynek". Muzyka do obiadu bardzo przyjemna, taki lekki jazzik. W ogóle muzyka mi się podobała, chociaż nie było M.Mansona :P Jedzenie pyszne, ale strasznie dużo! Ja już po zupie, która była zaledwie wstępem, miałam dość, a już ostatniego posiłku nie tknęłam, bo nie byłam w stanie! Ach te skurczone, damskie żołądki :P Natomiast Tomek był zachwycony :P Dzisiaj nawet mówił, że żałował, że jadł tak mało :) Obsługa na najwyższym poziomie. Spełniali życzenia, zanim się je głośno wypowiedziało :)
Z Beatą to sobie nie pogadaliśmy, no ale czego można było oczekiwać. Wiadomo, że musiała biegać i zamienić z każdym chociaż słówko :) Wolałam nie myśleć, ile biedna, musiała wypić alkoholu w tych wszystkich toastach wznoszonych na jej i Darka zdrowie.
W każdym razie napiłam się, najadłam się ( oooj, najaaaaaaahdłAaaam ;) ), wytańczyłam się ( To, jest skandal, jak nie miałam kondycji), czyli robiłam dokładnie to, co powinno się robić na weselu :)
Jestem bardzo ciekawa, jak wyjdą zdjęcia, bo widziałam, że fotografowie uwijają się jak małe mróweczki :)
Mam nadzieje, że kiedy już będą zrobimy jakieś sentymentalne spotkanko u Beaty i przy winku, na spokojnie obejrzymy zdjęcia i powspominamy, co to był (ach) co to był za ślub :)

2 komentarze:

  1. Było super, też nie mogę się doczekać wspominkowego spotkania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje dla Młodej Pary!
    Fajny reportaż, aż się czuje te emocje. Bardzo mi przypadł do gusty pomysł z niebieskimi kwiatkami :)

    OdpowiedzUsuń