niedziela, 2 października 2011

Lampiony

Wczorajszy dzień minął przyjemnie. Po pierwsze przełamałam się i zrobiłam potrawę z mięsa mielonego ( którego zazwyczaj unikałam, bo kojarzy mi się z czym wybitnie ciężkostrawnym - ale użyłam takiego 100% mięsa indyczego i okazało się całkiem zacne). Kto by pomyślał, że mięso z dużą ilością pomidorów i cebuli, zapieczone pod ciastem francuskim okaże się potrawą szybka, banalnie łatwą i dobra.
Wieczorem natomiast mieliśmy iść na noc lampionów, która odbywała się pod Wawelem. Co prawda nie miałam lampionu, ale co tam. Zakładałam optymistycznie, że kupi się coś na miejscu. Początek imprezy przewidziano na 21, ale ludzie mieli się zbierać od 20.30. My byliśmy na miejscu ( tzn w okolicy mostu grunwaldzkiego) o 20.30 i lampiony już leciały! Na początku byłam wręcz zgorszona, ale w sumie ładnie to wyglądało z mostu. Wiał dość mocny wiatr, więc lampiony płynęły szybko. Ludzi sporo, chociaż nie tak wiele, jak na Wiankach ( i całe szczęście). Pod Smokiem dołączyli do nas Rafał i jego przyjaciel Przemek i już w większej grupie szliśmy w kierunku Jubilatu w poszukiwaniu sprzedawcy lampionów. Organizacja tłumu była specyficzna. Większość ludzi stała w większych lub mniejszych grupach i zapalała lampiony, które z ziemi wydawały się o wiele większe niż sądziłam. Kiedy udawało się komuś wypuścić lampion reszta biła brawo albo wiwatowała :)
Udało nam się kupić jeden lampion ( ostatni! ;) ) i to po okazyjnej cenie 5 zł. Miałam ochotę powiedzieć tym dziewczynom, że gdyby zażyczyły sobie 8 to i tak bym zapłaciła :P ale się powstrzymałam.
Odpalenie takiego badziewie wcale nie jest łatwą sprawą! Trzeba trzymać wielki klosz, żeby się przypadkiem nie zajął ogniem i jednocześnie starać się zapalić mały pokryty parafiną kwadracik ( takie 3cm na 3), który WCALE się nie chciał zapalać. Potrzebowaliśmy do całej operacji trzech par rąk, bo Tomek robił zdjęcia, a nawet nakręcił filmik, o czym się dowiedziałam już dzisiaj. Szkoda, że było tak ciemno. ( I z pewnym zawstydzeniem muszę powiedzieć, że kiedy jestem podekscytowana, a OCZYWIŚCIE byłam, to mój śmiech brzmi bardzo wysoko :P )
Ogólnie po piętnastu minutach nasz lampion wzniósł się w górę. Obyło się bez ofiar ( jedynie Rafał poparzył się w palce zbyt gorącą zapalniczką, ale zgrywał twardziela :>





Zdjęcia niestety tylko dwa, bo reszta + filmik z niezrozumiałych dla mnie przyczyn zbuntowała się i nie chciała się dodać :(

1 komentarz: