środa, 5 października 2011

Chwile chwile

Kilka małych wyrywków z ostatnich dni:
1) Byliśmy z dzieckiem w Ikea. Nowa, zmieniona ( ach to szpanerskie piętro :> ) Kamyk napalony na nową salę zabaw, gdzie można dziecko zostawić na półtorej godziny. Podeszliśmy, zajrzeliśmy i...odeszliśmy z kwitkiem. Co się okazało: w sali grasował nietoperz i obsługa nie wpuszczała żadnych dzieci. Nie dało się zarzucić pani kłamstwa, gdyż dzikie zwierze ( które wkrótce miały usunąć jakieś siły porządkowe ( wojsko? ;) latało jak szalone nad jej głową. No cóż. W Lidlu sprzedają czekoladowe mikołajki, bo już prawie Boże Narodzenie, to i nietoperz chciał zrobić Halloween na początku października ;)

2) Wsiadamy dzisiaj z Kamykiem do autobusu. Godzina 15.40, kupa ludzi, ale jakiś ktoś uprzejmy ustąpił dziecku miejsca i mogliśmy siedzieć. Duszno i nie ma czym oddychać. Ja się czasem zastanawiam, czy jestem jedyną osobą w tym mieście, która otwiera okna w autobusach ( do tej pory spotkałam JEDEN), który miał sprawną klimatyzacje. Obok mnie, przy ZAMKNIĘTYM oknie siedzi jakaś pani.( ok 50 lat, w jakimś trenczu, z apaszką, zadbana) z tyłu dochodzą mnie jęki ludzi, że komuś słabo, że gorąco itp. Mówię do tej pani ( okno było na wysokości jej twarzy).
- Może trochę otworzę, bo tu nie ma czym oddychać.
Paniusia wykonała taki gest, jakby mnie zamierzała trzepnąć po palcach.
- No ja na pewno nie mam zamiaru się tu przeziębić!
Ja( tłumiąc uśmiech): - Siła wiatru na pewno zwieje pani kapelusz z głowy ( staliśmy w korku).
zabieram się za otwieranie tego okna.
Pani - No to już jest bezczelność! Płacę za bilet, to mogę wymagać komfortu jazdy.
Ja: Tak się składa, że nie tylko pani zapłaciła za bilet, a w autobusie jest naprawdę duszno.
Okno zostało otwarte w jednej czwartej, natychmiast zrobiło się przyjemniej. Paniusia ostentacyjnie zawiązała pod szyją chustkę.
Kamyk, który przysłuchiwał się wymianie zdań pochylił się do mnie i powiedział teatralnym szeptem.
- Mamusiu, czemu ta pani jest taka niemiła?
Ja: - Bo jej się wydaje, że się przeziębi, jak okno będzie otwarte.
Kamyk zrobił wielkie oczy:
- To po co siada przy oknie, jeśli nie chce się przeziębić? ( tu muszę nadmienić, że już wcześniej zdjął bluzę i siedział w samym podkoszulku)
Parę osób parsknęło śmiechem. Pani nie wytrzymała i wysiadła na nastopnym przystanku ;)

3) Dzisiaj byłam świadkiem dziwnej sceny: Napakowany dres, łysy jak kolano siedział na stopniu w otwartym busie, w wielkiej dłoni miał pszenicę i...karmił kręcące się przy samochodzie gołębie ;)

5 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się na myśl o tym wrażliwym dresiarzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No mnie troche szczeka opadła. Ale kiedy sobie przypomne sytuacje z ta paniusia i tym, jaka bylam odwazna i wyszczekana, to troche spuszczam uszy po sobie, bo dzisiaj nie okazalam ani grama asertywnosci. Kiedy szlam do szkoly z Kamykiem jakis gosc wyprowadzal psa i ten pies na moich oczach sie normalnie...zalatwil. A facet, jakby widzac, ze gotuje sie do ataku tak na mnie wojowniczo patrzyl na zasadzie: No powiedz, powiedz, tylko na to czekam. No i...nic nie powiedzialam, tylko przeszlam obok :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba było powiedzieć. Nie bój się mężczyzn. Gdyby facet był paniusią, na pewno być coś powiedziała :P

    OdpowiedzUsuń
  4. To przerażające, ale chyba masz racje, ze bym cos powiedziala kobiecie... O.o

    OdpowiedzUsuń