sobota, 16 października 2010

Taki zwyczajny dzień.

Ten zwyczajny dzien po wczorajszej - suto zakrapianej alkoholem - imprezie zaczal sie dla mnie okolo godziny 8, kiedy to dziecko zwleko mnie z lozka. Z pewnym uczuciem metnego zdumienia doszlo do mnie, ze chyba calkiem jeszcze nie wytrzezwialam...skutkiem czego zaszylam sie pod kocykiem i przelezalam ( to spiac, to dumajac, a najczesniej bedac w stanie, ktory uwielbiam: Czyms pomiedzy snem a jawa, niby nie spiaca, ale nie do konca przebudona. Dodatkowo w pokoju panowal przyjemny polmrok ( po wczorajszej sesji z Michalem nie zdjelam "konstrukcji przeciwswietlnej" z okien. Nie musze chyba mowic, ze kac sprawial, iz glosy ranily moje uszy, a swiatlo kulo w oczy. Jesli liczylam na spokojna sobote w ciemnym zaciszu mojego domu, to sie przeliczylam. Mniej wiecej po 15stu minutach od mojego wstania zadzwonila moja mama radosnie swiergoczac mi do sluchawki ( efekt wiertarki udarowej skierowanej prosto w moj mozg), ze jedzie na zakupy do Bonarki, kupic cos sobie i Mai i ja MUSZE ABSOLUTNIE jechac jako doradca. Coz bylo robic. Tym bardziej, ze jak na zlosc, zepsul mi sie zamek w drzwiach do pokoju, w ktorym musze odizolowac Leile.Ta zapchlona kocica ma ruje chyba juz czwarty raz w tym miesiacu...
W centrum handlowym tlumy, czego innego sie spodziewac w weekend. Tlok, glosno, do tego pierwszy raz od...od niepamietam kiedy mialam na sobie obcasy i stopy bolaly mnie niemilosniernie. Ale za to nogi prezentowaly sie niezle :> W takich chwilach zawsze przypomina mi sie powiedzonko: Chcesz byc piekna? to cierp!
To byly bezsensowne 4 h, bo ani nie znalazlam nic ciekawego, ani nie kupilam, ani nie mialam z tego zadnej przyjemnosci. Zamek, ktory kupilam nie pasuje.
Jedyna perelka tego wypadu byla mozliwosc zmacania sobie Mazdy cx 7, ktora byla tam wystawiona w promocyjnyhm charakterze. Cudo! ;)
Potem pojechalysmy do Lidla na male zakupy spozywcze, gdzie wypatrzylam idealnie pasujacy do kuchni Dagmary zestaw misek i durszlakow. Nie kupilam go jednak bo a) nie mialam przy sobie gotowki, a moja karta nie mozna placic, bo...nie. b) nie bylam pewna, czy nie okaze sie, ze Dagmara kupila sobie dokladnie takie same miski, albo juz ma i nie potrzebuje wiecej. A co ja bym miala zrobic z takimi czerwonymi miskami, przeciez nie moglabym ich uzywac bo sa CZERWONE!
Wrocilam do domu. Tam dalam sobie i dziecku pol godziny na zlapanie oddechu, skonsultowalam sie z Dagmara w sprawie durszlakow ;), przebralam buty na wygodne, zapakowalam dziecko (niezbyt szczesliwe) w kurtke i zaciagnelam najpierw do bankomatu, potem do Lidla. Tam nabylam zapas piwa mailonowego ( konczy sie w sklepie!!!!) i miski, po czym grzecznie stanelam w kolejce do kasy. Tam jak zwykle ktos zapomnial zaplacic na stoisku za alkohol i musielismy czekac. Kiedy przyszla moja kolej okazalo sie, ze miski nie maja naklejki z kodem. Kasjertka mowi, ze zadzwoni po kogos z sali, ale ja, nie chcac przedluzac, powiedzialam, ze szybko pobiegne i zmienie miske na taka z kodem. Niestety zadna z pozostalych nie miala...Szybko poszukalam nalepki z cena na regale. Pod nia zobaczylam numerek. "chyba kod" pomyslalam. zapamietalam i pobieglam do kasy. Mowie, ze co prawda zadna z misek nie ma nalepki, ale chyba znam numer kodu. Babka spojrzala na mnie podejrzliwie, wpisala podany kod na kase "A ile to mialo kosztowac? " zapytala podstepnie. "13.99" mowie. Zrobila wielkie oczy " Dobrze, zgadza sie. Jest pani niezwykle inteligentna klientka. W calej mojej dlugiej historii pracy na kasie nie zdarzylo mi sie, ze klient, nawet jak cofnal sie na stoisko wrocil z kodem zapamietanym z tabliczki. Nikt nigdy nie umial tego skojarzyc"
Usmiechnelam sie skromnie, w sumie to mile polechtana. Oto, jak inteligencja sprawdza sie w praktyce :P
Oto fragment ( jeszcze w sumie nieskonczonego) takiego zwyklego/niezwyklego dnia, jakich wiele w moim zyciu :)

11 komentarzy:

  1. Nie lubię Lidla. Po pierwsze panuje tam okropny chaos, żarcie i inne rzeczy leża na podłodze, wszystko jakieś pomieszane i mało towaru. Ale wino ponoć mają jakieś tanie i bardzo dobre. Chciałam tam kiedyś kupić alkohol, okazuje się, że na stoisku z alkoholami trzeba dzwonić dzwoneczkiem, żeby ktoś przylazł. Kolejna żenada. Wzięłam alkohol do kasy, żeby zaplacić wszystko razem kartą. W kasie okazało się, że alkohol płaci się osobno, a za reszztę i tak nie moge zapłacić karta, bo kartą mozna płacić od 20 zł. Kolejna żenada. Zostawiłam wszystko na tasmie w kasie i poszłam sobie. Odtąd tam nie zaglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tam nic do Lidla nie mam. Przez te wszystkie żenady (do których dodałbym obsługę, która sprawia wrażenie, jakby miała wszystko w dupie) jest po prostu taniej - oprócz niezłego (i taniego!) wina mają tam też niezłe sery. Co prawda w Lidlu byłem może ze trzy razy w całym życiu, ale odkąd usłyszałem, że mają tam jakieś genialne i tanie jak barszcz wino w kartonach (!), poważnie myślę o wybraniu się ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja lubie w Lidlu kupowac pewne rzeczy. Na przyklad zawsze kupuje tam pora na tacce :P Nabialu nie lubie, bo mam wrazenie, ze jest niskiej jakosci. Ale np maja pyszna i tania kukurydze konserwowa, w niczym nie ustepujaca bonduelle, a tu kosztuje 1,99, co jest naprawdze konkurencyjna cena. To, ze placi sie od pewnej sumy mi nie przeszkadza. Zreszta ja jestem w grupie bojkotujacej placenie karta gdziekolwiek i zazwyczaj chodze z gotowka. Bo prawda jest taka, ze za 3% ceny w sklepie czy gdziekolwiek odpowiadaja banki, ktore pobieraja sobie chore i najwyzsze w Europie! prowizje od transakcji dokonywanych karta. U nas jednak swiadomosc konsumencka jest na poziomie jednokomorkowcow i nie umiemy praktycznie nic dla siebie wywalczyc, ani nic zwalczyc. Wiec moze bede jednoosobowa armia w walce o sprawiedliwosc, ale daje mi to satysfakcje.
    Odkad pracowalam na promocjach ( a takze znam kogos, kto siedzi "na kasie") zupelnie juz sie nie dziwie jakosci obslugi w sklepach. W mysli zasady: jaka placa taka praca.
    W Lidlu podobaja mi sie tygodnie tematyczne. Grecki, meksykanski, niemiecki itp. Bardzo fajny pomysl. Lidlowska gazetka to chyba jedyna gazetka sklepowa, ktora czytam z przyjemnoscia. Zawsze mozna cos fajnego kupic nba tych ich tygodniach. Taniego i w niezlej jakosci. Ostatnio kupilam sobie foremki do wycinania ksztaltow do ciasteczek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wynika z tego tekstu, że Twoje zwyczajne dni upływają na leczeniu kaca i zakupach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze no, rozgryzla mnie :P W tym dniu nie opisalam wieczora, bo wieczory uplywaja mi na graniu w lola :P

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, mozna by powiedzieć, że to całkiem przyjemne czynności (nawet to leczenie kaca, jesli się weżmie pod uwage, że przed kacem bylo ostre picie ;)). Innymi słowy: boskie zycie :).

    p.s Tygodnie tematyczne w Lidlu... taaaa, to chyba ja mam pecha, bo moja owa nieszczęsna wizyta w Lidlu byla pierwszego dnia (poniedzialek) tygodnia chińskiego (chcialam sobie kupić sajgonki). fakt, bylam po poludniu, ale po sajgonkach nie było już sladu. Chyba musialabym nie pracowac i czatowac tam od rana ;). Albo kuchnia chińska cieszy się wyjątkowa popularnością na Ruczaju i w okolicznych wioskach. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha, bo widzisz, w Lidlu to nie takie proste. Kilka razy tez po cos szlam, co bylo w gazetce, ale juz w poniedzialek w 15stej tego nie bylo. Co sie okazalo. Tam w Lidlu pracuja sami spcyliule i sobie wydedukowali, ze jakby wszystko z gazetki dawac w jeden dzien, to by ludzie sie rzucili i tyle by ich widzieli do nastepnego tygodnia. Wiec...dozuja. W poniedzialek daja to, we wtorek kolejna rzecz, w srode nastepna itd. Czyli chcac upolowac cos konkretnego musisz albo chodzic do Lidla codziennie, albo isc np pod koniec tygodnia liczac na to, ze akurat ta rzecz bedzie, bo nikt jej nie wykupil.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem w sumie dlaczego, ale powyższa wymiana myśli obrzydziła mi Lidla dokumentnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chodzenie do Lidla codziennie... Chyba nie muszę pisać, co myślę o tej perspketywie :).

    OdpowiedzUsuń
  10. No coz. Ja nie chodze codzinnie :P

    OdpowiedzUsuń
  11. No i co taka cisza? Żadnych kolejnych "zwyczajnych" dni? Daj co czytać tłumowi :).

    OdpowiedzUsuń