środa, 23 czerwca 2010

Strata czasu

Ponieważ znów wow nam się przejadł, po jednodniowych dyskusjach, w co tu grac,( ja byłam w ogóle przeciw grom online) zdecydowaliśmy się na LOTRO. Gra wydała mi się śliczna, jak z obrazka, ale zupełnie na innej zasadzie, niż cukierkowy Aion. Moim zdaniem ta grafika żyje, w taki wyjątkowy naturalny i niepowtarzalny sposób. Drzewa poruszają się na wietrze, woda ( ach ta woda, najpiękniejsza, jaką widziałam w grze)migocze, marszczy się, odbija płynące po niebie chmury. Można siedzieć nad brzegiem, grac sobie na lutni i zapomnieć o bożym świecie :)

Ale nie o tym chciałam pisać. Kiedy zaproponowałam Dagmarze wspólne granie odpowiedziała mi, ze nie ma teraz ochoty na nic on line i właściwie to szkoda na to czasu i życia. Cóż mogłam powiedzieć na te argumenty... Nie mogłam jednak przestać o tym myśleć. I oto konkluzje.
Dla mnie granie z przyjaciolmi jest spedzaniem z nimi czasu, ktorego normalnie, REALNIE nie ma szansy spedzić. Nie ma szansy na spotykanie sie na trzy godziny dziennie, codziennie, robienie czegos razem, przezywaniem czegos razem...Mozna sie spotkac raz w tygodniu, jednak... malo kto sie tak czesto spotyka w realu.( jesteśmy coraz starsi i mamy coraz więcej własnych rodzinnych spraw, które pochłaniają życie towarzyskie. Problemów, po których człowiek nie ma ochoty już się z nikim spotykać) W ostrzeżeniach do gier pisza, zeby nie zapomniec o spotykaniu sie w rzeczywistosci z przyjaciolmi, ale tak naprawde to wlasnie gry daja nam mozliwosci kontaktu, ktorych normalnie nie mamy.
A może ja mowie już jak jakiś nerd, który świata poza komputerem nie widzi...W pewnym momencie jednak poczułam się trochę smutna, kiedy sobie pomyślałam, ze Dagmara woli godzinę dłużej dziennie pospacerować z psem niż spędzić ze mną w grze...bo to dla niej strata czasu.

7 komentarzy:

  1. Ja to widzę zupełnie inaczej. Zamiast codziennie tracić czas na grę, można się raz w tygodniu spotkać NAPRAWDĘ. I nie mów, że nie masz na to czasu, bo ja pracuję w archiwum, prowadzę zajęcia i sama na nie chodzę, coś tam dłubię nad doktoratem - nie ma tygodnia, żebym się nie spotykała ze znajomymi.
    Zamykanie się w świecie komputerowej rzeczywistości, kiedy za oknem jest prawdziwy, dużo piękniejszy świat? Nie odpowiada mi to(tak, prawdziwe drzewa, prawdziwa woda i prawdziwe chmury są ładniejsze i wystarczy wyjść z domu, żeby je zobaczyć). Lubię gry komputerowe, ale bez przesady.
    To, że nasz kontakt jest, jaki jest, nie wynika ze spisku jakiś wrogich sił, tylko z tego, że zwyczajnie się nam nie chce. Przypominam, że trzy ostatnie spotkania w realu odwoływałaś Ty: za pierwszym razem bo wolałaś się spotkać z Pawłem, za drugim bo byliście z Tomkiem w złym humorze, no i ostatnio z powodów niezależnych od Ciebie. A kontakt w grze, to żaden kontakt, bo w końcu o czym się rozmawia - "zabij tego z lewej? lecz mnie? jak zrobić ten quest?".

    No i na koniec kwestia do przemyślenia. Rozumiem, że dla Ciebie gra jest ucieczką od problemów rzeczywistości, ale czy nie wydaje Ci się, że problemy lepiej rozwiązywać, zamiast od nich uciekać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zrozumiałaś mnie. To nie chodzi o spotykanie sie "NAPRAWDE", jak sie wyraziłaś, ale o...pobycie ze sobą. Nie wiem, może ja tylko mam coś takiego, ale z osobami, ktore sa mi bliskie ja lubie po prostu sobie pobyć. Bez jakis szczegolnie glebokich rozmow. Po prostu. Jakby...posiedziec w ich towarzystwie. Kiedys spotykalysmy sie o wiele czesciej, pamietasz? Przychodzilam do ciebie i niekoniecznie wtedy ROZMAWIALYSMY, raczej wlasnie plotlysmy cos tam sobie. Z facetem nie ma tego problemu, bo takie "pobycie" jest czescia zycia. Ale my juz tego nie mamy, bo sie po prostu nie da. O to mi chodzi. I to nie jest uciekanie od problemow rzeczywistosci (chociaz ostatnio przysiegam, ze wolalam sobie isc do Shire i posiedziec nad rzeczka, niz isc na Zakrzowek i posiedziec w trawie ( obok puszek z piwem, ktorych tam coraz wiecej...), zeby mnie kleszcze oblazly.)

    PS. A tego, ze poszlam sie wtedy spotkac z Pawlem, a nie z toba...

    "Zapadal zmierzch, kiedy lezaca na lozu smierci Asia pomyslala, ze to juz jest ta pora, kiedy trzeba odejsc na zawsze. Kazdy kolejny oddech mogl byc tym ostatnim. Przy lozu czuwala jej wierna przyjaciolka Dagmara.
    - Wody - wyseptala Asia.
    Dagmara usluznie przyniosla szklanke, ale zanim przytknela ja do spragnionych warg umierajacej pochylila sie nad nia i powiedziala:
    - Asiu, w tej ostatniej godzinie chce, zebys wiedziala, ze to, ze wtedy poszlas sie spotkac z Pawlem, a nie ze mna bylo po prostu PPODLE! I nigdy ci tego nie zapomnialam.
    - Wiem...- jeknela Asia.- A teraz daj mi wody.
    - Mowy nie ma - Dagmara tupnela noga - Zanim mi tu oficjalnie nie przyznasz, ze to bylo podle i czulas wyrzuty sumienia!"


    Do konca zycia, moja droga :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ cały czas możemy się spotykać i gadać o niczym, nic nie stoi na przeszkodzie. Przecież masz mnóstwo wolnego czasu, ja też mam w miarę elastyczny rozkład zajęć. Wspólne siedzenie w grze to jakaś ponura namiastka życia towarzyskiego, brrr. Rozumiem sytuację, w której mieszka się brdzo daleko od siebie np. w różnych miastach. Ale my mieszkamy pół godziny jazdy tramwajem od siebie, więc ten argument zupełnie odpada.

    Jeśli chodzi o scenkę, to tak właśnie mniej więcej to widzę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam swoją teorię na ten temat ;-)
    Dagmarze się po prostu teraz nie chce grać w mmorpgi, więc krytyczniej nastawiona jest do wizji "spędzania czasu razem" w wirtualnej rzeczywistości. Z drugiej strony trudno w ogóle polemizować z faktem, że spotkania w realu są i przyjemniejsze, i bardziej owocne, i w końcu o wiele mocniej więź między ludźmi gruntujące. Ja też wolę spotykać się naprawdę - mimo że rzadko do tych spotkań dochodzi (z czyjej winy, to już temat na osobny wątek) - niż "spotykać się" w grze. Tym bardziej, że - i tu dochodzę do drugiego elementu teorii - z Asią trudno na dłuższą metę w grze wytrzymać.

    Zanim spadną na mnie gromy i obelgi, wyjaśnię: Aśka jest jedną z najmniej egoistycznych, za to jedną z najbardziej szczodrych osób, jakie kiedykolwiek spotkałem w grze. Ilość złota, jaką wydała, by wyposażać moje kolejne alty w torby itp., pewnie idzie już w setki. Ale jednocześnie trudno na dłuższą metę po prostu BAWIĆ SIĘ w NIEZOBOWIĄZUJĄCEJ atmosferze, bo prędzej czy później zaczyna się traktowanie gry jak jakiejś pracy, kariery zawodowej, powołania wręcz. I to mnie za każdym razem męczyło, powodowało w efekcie ucieczkę z gry. Może właśnie dlatego nigdy nie zostawaliśmy dłużej na tym samym serwerze? Za każdym razem było, że Tomek i Asia chcą do jakiejś tam elitarnej gildii, że rajd, że quest, że epic, że farmienie ziółek itp. Oczywiście wiadomo, skąd bierze się ta chęć osiągania sukcesów w grze, więc nie rozwijam tematu. To takie moje trzy grosze w tej sprawie :-)

    A co do wyborów między spotkaniem z Dagmarą czy ze mną - nie wybieraj! Spotkaj się z nami jednocześnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, jak to jest Pawel. Jak chce sie miec orgie, to musza chciec w niej uczestniczyc przynajmniej trzy osoby :>

    ps. Farmienie ziolek nie ma nic wspolnego z praca. to czysta przyjemnosc. ja gram dla kopania i zbierania ziolek :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o wspólne spotkanie, to pamiętam że całkiem niedawno były takie plany, tylko nie wypaliły z powodu czyjegoś wyjazdu?

    OdpowiedzUsuń
  7. No i jak kot? Spełnia oczekiwania?

    OdpowiedzUsuń