środa, 27 lipca 2011

Godzina wilków

Po okropnej nocy ( nie jest zbyt komfortowo, kiedy człowiek kładzie się 0 3.30, a jest zbyt niespokojny, żeby zasnąć),a potem dręczą go koszmary - wstałam zmięta jak nigdy. Bogatsza o ponure przemyślenia. Ponure, ale w pewnym sensie pouczające. Niemal każdy człowiek, na którym dłużej zatrzymuje się wzrok, który wydaje się wyraźniejszy od zamglonego tłumu, czegoś uczy...prowokuje do przemyśleń, choć przecież nie domyśla się tego, że może się okazać mącicielem wewnętrznych wód. I pod wpływem danej osoby my sami zostajemy na chwile tacy zachwiani. Trzeba siebie samego odnaleźć w nowej relacji. Nadać znajomości pewną Formę. Co robić, kiedy pewne cechy tej drugiej osoby wywołują w nas to, co leży uśpione... np upór, bo wydaje się, że ta właśnie cecha będzie odpowiednia w dyskusji z daną osobą. Albo gniew. Ja w takich chwilach muszę sobie przypomnieć, jaka jestem naprawdę...Jaka jest moja Forma. Czasami mi się wydaje, że jestem jak miękka brzoskwinia, która zbyt łatwo może się zarysować o ostre kanty innych. Niestety zawsze najbardziej pociągali mnie ludzie pełni sprzeczności. Jak połączenie stali i aksamitu. Taki jest między innymi P.
ech,nie ma to jak przemyślenia na moralnym kacu...Nie do końca trzeźwe, nie do końca poukładane. Efekt zbyt pofalowanych wewnętrznych wód :/

1 komentarz:

  1. Pierwsza nagroda w konkursie na najbardziej intrygującą notkę miesiąca. Całe szczęście, że się dziś widzimy, bo jestem ciekaw, co się stało!

    OdpowiedzUsuń