poniedziałek, 31 maja 2010

Tesco. Godzina 19.15

Żeby ratować marny i podupadający humor...TAK, kupiłam sobie trzy romansidła ( bo była promocja kup trzy, zapłacisz jak za dwa) kupiłam dwa piwa i keczup ( moje dziecko odmawia jedzenia tostów bez keczupu). Udałam się do kasy, gdzie siedziała wyraźnie znudzona pani. Skasowała keczup, piwo i romanse, po czym podniosła na mnie wzrok.
- O, widzę, że bedzie udana imprezka - powiedziała równie żartobliwie co ironicznie.
No po prostu!
Doszłam do smutno - melancholijnego wniosku, ze we mnie to normalnie jak w otwartej księdze można czytać :P

7 komentarzy:

  1. Ależ ludzie są bezpośredni tam u Was na Ruczaju ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też o tym pomyślałem! Mnie to chyba przez ostatnie lata nikt nie zaczepił ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mieszkam na Ruczaju i jakoś mnie nikt nie zaczepia, w sklepie słyszę: dzien dobry, 16 zł poproszę, do widzenia....

    Ja jednak będę optować za winem, zmarszczki likwiduje, nie funduje piwnego brzuszka i bardzie prasuje do romansów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy to specyfika Ruczaja, ale ja bardzo lubię rozmawiać z ludźmi w sklepie. We wszystkich sklepach osiedlowych wdaje się w pogawędki, w supermarketach itp :P Ludzie też bardzo często zagadują do Kamyka, jak z nim jestem.
    Ten pierwszy komentarz z tancerka tez nie był z powietrza, ale wcześniej chyba z 15 min stałyśmy (razem z panią sklepowa)i rozmawiałyśmy o tym, jak owa pani spadła ze schodów i obiła sobie kość ogonowa :)
    Wiec to nie jest tak zazwyczaj, że ktoś po prostu do mnie podchodzi i coś mówi :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tam romanse? Dobre? Momenty były?

    OdpowiedzUsuń
  6. Beznadziejne. Przewaznie juz na 2giej stronie bohater sobie myslal o tym jak bardzo jest zakochany w bohaterce... Nie dosc, ze w romansach i tak wiadomo o co chodzi, to w tym przypadku podwojnie bylo wiadomo. Tragedia...

    OdpowiedzUsuń