sobota, 10 grudnia 2011

Huskie wilczury , uliczni kaznodzieje i "życzliwe" panie

***
Kamyk: Chciałbym strasznie takiego właśnie owczarka niemieckiego, jaki tam idzie.
Ja: To jest husky...
Kamyk ( z zapałem kiwając głową) To chciałbym właśnie takiego wilczura huskyego!
***

Idziemy sobie popołudniową porą do Lidla( chyli ciemno choć oko wykol). Boczna ulica, nigdzie żywego ducha. Nagle słyszę odgłos przedzierania się przez krzaki i tupot ciężkich buciorów za sobą. Dalej jednak, już nieco mniej pewnym głosem opowiadam Kamykowi, kim był prawdziwy święty Mikołaj ( w duchu walcząc z narastającą chęcią wzięcia dzieciaka za kołnierz i chodu, bo do tupania doszło jakieś dziwne posapywanie) Odwróciłam się i widzę faceta. Słusznej budowy i wzrostu, w wielkich butach i sic! z latarką w ręku.
- Więc eee, tego...Mikołaj został biskupem.
- A kto to biskup?
- Taki ksiądz, który zrobił karierę w kościele...
I nagle nad naszymi głowami rozległ się głos.
- Co też pani dziecku opowiada! Tak nie można!
Przystanęłam już bardziej zdumiona niż przestraszona.
A facet ciągnął nawiedzonym głosem.
- Lekarze składają swoje przysięgi i prawnicy, co im wolno, a czego nie, ale za tym wszystkim nic się nie kryje. Nic! Rozumie pani?
"To jakiś wariat, a wariatów nie należy drażnić" Z zapałem pokiwałam głową.
- Bo widzi pani, te świeckie przysięgi nic nie znaczą. Bo to tylko ludzie je składają. TYLKO ( tu uniósł palec) ludzie. Oni mogą robić swoje małe kariery, ale nie księża! Nie może pani powiedzieć, że ksiądz, jak jakiś prawnik robi karierę! W kościele nie istnieje coś takiego jak kariera.
A...więc o to chodziło.
Nie powiem, odetchnęłam z ulgą.
- Mikołaj został doceniony za swoje liczne zasługi i awan...i został wzniesiony do rangi biskupa - dokończyłam zadowolona, zwracając się do dziecka.
- Rozumiesz teraz, młody człowieku? - nawiedzony zwrócił się do mojego syna, który do tej pory milcząco, ale bardzo uważnie mu się przyglądał.
- Ale pan ma faaaajną latarkę! - odpowiedział z całą powagą Kamyk.
***

W autobusie:
Stoi starsza pani, a za nią niewidomy chłopak. Autobus podjeżdża na przystanek.
- Przepraszam, wysiadam - mówi chłopak.
- I co się pan tak ryje, ja też wysiadam! - odburknęła oburzoną i dopiero spojrzenie na jego białą laskę sprawiło, że się zreflektowała.
- Przepraszam - burknęła i uciekła z autobusu.

To przykład bezinteresownej ludzkiej nieżyczliwości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz