czwartek, 1 grudnia 2011

Obciachowska promocja.

W celu wygrania kolejnych milionów udałam się do hipermarketu. Tam postanowiłam zrobić jakieś małe zakupy. Patrze, pory na promocji! Wcale niebagatelnej. Pory - potwory bo każdy miał z 60-70 cm długości. Wzięłam dwa, dołożyłam "drobne zakupy", które w efekcie wypełniły dwie siatki i jadę przed sklep. Tam upchnęłam pory do jednej siatki. Były długie, ale dość lekkie. Odstawiam wózek, biorę zakupy, a tu jedna siatka trach. Wszystko się posypało. Żeby było jeszcze pusto, ale o zgrozo skończył się jakiś wykład i przed Kauflandem przetaczał się tłum studentów. Oczywiście jakaś połowa zaczęła się na mnie gapić. Pozbierałam zakupy do jednej siatki i dumam, co tu dalej robić. Nie uśmiechało mi się iść z dwoma porami pod pachą, a do ręki mi się oba nie mieściły, bo były strasznie grube. Postanowiłam zrobić jedyną rozsądna i najbardziej obciachowską rzecz, która przyszła mi do głowy. Mianowicie oderwać zieloną część, która stanowiła większość u obu potworów. Rzecz działa się przy wielkich i jedynych drzwiach do supermarketu, bo w Kauflandzie koszyki są przy samym wejściu.
Tak mi przez myśl przeszło, że znam takich, którzy prędzej by umarli, niż stali przy mnie w takiej sytuacji :P
Jednemu porowi "ukręciłam łeb" poddał się bez specjalnych problemów. Drugi natomiast był bardziej oporny i w rezultacie musiałam użyć kolana, żeby dał się przerwać na pół.
Cichą nadzieję, że nie mam widowni rozwiał widok pewnej pani, która gapiła się na to, co robię z niemal rozdziawionymi ustami. Po wszystkim potrząsnęła melancholijnie głową mamrocząc pod nosem "sprytnie" i sobie poszła.
Ja też zbiegłam z miejsca zdarzenia z rumieńcem wstydu na policzkach i mocnym postanowieniem, że następnym razem dwa razy się zastanowię, zanim kupię coś z promocji ;)
Potem jednak, w miarę zbliżania się do domu humor mi się poprawiał, a teraz to już się zupełnie śmieję z tej absurdalnej sytuacji ;)

6 komentarzy:

  1. Rzeczywiście sprytnie. Właściwie to czemu pory sprzedają z tymi liśćmi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeee, liczyłam na to, że historyjka skończy się czymś w rodzaju: no i ponieważ byłam głodna, to te pory żywcem pod sklepem zjadłam albo podgryzałam sobie, idąc do domu :). Jaki tam obciach, w końcu byłaś pod Kauflandem, a nie pod Dolce&Gabbana na Piątej Alei w Nowym Jorku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co miałabym robić pod Dolce and Gabbana z porami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Poziom tolerancji dla dziwnych zachowań jest pewnie wyższy na Piątej Alei niż na Ruczaju pod Kauflandem ;)

    OdpowiedzUsuń