sobota, 13 sierpnia 2011

Zła noc/Smutny dzien

Dzisiejszy dzień...Nastąpił po wieczornej imprezie u Beaty, na której tylko ja źle się bawiłam. Już w trakcie pomyślałam sobie, że mój humor nie pozwala mi na przebywanie w tak wielkim gronie ludzi. Gdybym wiedziała, że będzie AZ tak źle, zostałabym w domu. A tak czułam się wyalienowana i jeszcze psułam innym zabawę ( chociaż sądząc po notce Pawła, to chyba się jednak mylę). Kamyk został pierwszy raz całkiem sam w domu i chociaż były drzwi otwarte do domu i do siostry, także w każdej chwili mógł przejść, to i tak się denerwowałam. Wnioski wyciągnęłam dość szybko: nigdy więcej nie iść na imprezę bez gotówki, bo byłam skazana na wracanie z Jaskiem i Pawłem, którzy ( jak na złość) świetnie się bawili. Miałam straszną ochotę pogadać z kimś, tak normalnie, na poważnie, tak jakoś...Zupełnie nie miałam nastroju na żarty i śmianie się do rozpuku. I chociaż było pyszne jedzenie i picie... nigdy wcześniej aż tyle nie uśmiechałam się samymi ustami :/
Dzisiejszy dzień zaczął się fatalnie, przebiegał fatalnie ( wzięłam dziecko i pojechałam do Gaja) i kończy się równie fatalnie. Był taki demotywator, który świetnie pasuje do sytuacji: Kiedy ludzie są mili? Gdy czegoś chcą ( i zaznaczone 100% koła). Chciałabym czasem wierzyć, że tak położę się...zasnę, a kiedy się obudzę problemy jakoś same się rozwiążą...Ale kto lepiej ode mnie wie, że życie to nie jest bajka? ;(

1 komentarz: